o grach wideo i salonie przy ul. Wyczółkowskiego, chociaż dzisiaj wybierzemy się również nieco dalej. Oto historia mówiąca o dziecięcej pasji, grach wideo i... współpracy ze słynną amerykańską firmą Activision założoną w 1979 roku... Na koniec – kolejny konkurs z wejściówkami do Arcade Classics Muzeum.
Czy znacie kogoś, kto może pochwalić się współpracą z największym na świecie i najbardziej dochodowym wydawcą gier komputerowych? O tym, jak również o ważnym jubileuszu związanym z patronem Arcade Classics Muzeum Elbląg, przeczytacie w tym odcinku naszego cyklu. Będzie trochę nostalgicznie, ale czy nie o to chodzi w serii "Co jest grane?"
Czas na historię elbląskiego miłośnika gier wideo: Rafała Jadeszko, który w pełni urzeczywistnił swoją młodzieńczą pasję. Jego pierwszy kontakt z grami wideo rozpoczął się wyjątkowo wcześnie, bo w wieku 5 lat. Gry zostały z nim na całe życie i to jemu dziś oddajemy głos w naszym cyklu:
- Moja historia z elektroniczną rozrywką rozpoczęła się, jeśli dobrze pamiętam, w piątym roku mojego życia. Był 1992 rok, na plac w pobliżu kościoła przy ulicy Robotniczej w Elblągu przyjechały drewniane, kolejowe budki wypełnione maszynami do grania. Z chłopięcej ciekawości musiałem zobaczyć, co się w nich znajduje. W środku było ciemno, z wielkich ekranów wylewało się światło, ledwie mogłem dosięgnąć joysticków, wszystko, co tam widziałem było absorbujące i niezwykle działało na moją wyobraźnię. Piksele, postaci, gry, właściwie o co w tym wszystkim chodzi? Wtedy nie wiedziałem, dziś też tak naprawdę nie wiem, jakim grom się przyglądałem, w jakie gry tam grałem, jednak jedno jest pewne: właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Chodziłem tam codziennie, dopóki maszyny nie odjechały. Z pewnością w kolejnej lokalizacji, w której się zatrzymały, zafascynowały niejednego kilkulatka, podobnie jak mnie...
Jakiś czas później w moim domu pojawił się system do gier zwany Rambo, który rodzice sprawili mi oraz mojemu bratu Dawidowi na święta. Graliśmy na nim, kiedy się tylko dało, była to czarna skrzynka z czterema przełącznikami typu góra-dół. Prostota w najczystszej postaci. Po przeprowadzce na ulicę Grottgera w Elblągu natrafiłem na salon gier na dworcu, gdzie bywałem okazyjnie, gdyż w tamtych czasach łatwo było się tam pozbyć pieniędzy za sprawą "tubylców". Później trafiłem na salon gier na osiedlu Za Politechniką. Dziś można śmiało powiedzieć: kultowy. Każdy tam bywał, każdy wiedział, czego tam szukać i w co zagrać. Po szkole wraz ze znajomymi regularnie wpadaliśmy zagrać w Tekkena, Mortal Kombat, Metal Sluga, Street Fightera, Predatora i wiele innych gier, których nazw dziś już nie pamiętam. To było miejsce spotkań, zaciętej rywalizacji, chęci udowodnienia, że jest się dobrym w daną grę, co napędzało młodzieńczy umysł. Do dziś pamiętam drewnianą, brązową balustradę przed salonem, drzwi z żaluzjami, a na nich godziny otwarcia. W środku jasna wykafelkowana podłoga, biuro Andrzeja, gdzie wymieniało się pieniądze na te właściwe monety 50 gr, czyli "piątki". W godzinach szczytu hałas i gwar, wizerunek kineskopów oraz podświetlanych reklam każdego z automatów w zaciemnionym lokalu stwarzało klimat, którego nie da się zapomnieć.
Andrzej jako pierwsza znana mi osoba i chyba pierwsza w ogóle osoba w Elblągu nabył PlayStation 2, dzięki czemu wszyscy mogliśmy dotknąć, zobaczyć, pograć w najnowszy cud techniki i szczyt marzeń, jakim wtedy było PS2 dla każdego gracza. Konsola i gry na nią robiły ogromne wrażenie, w chwili premiery kosztowała - bagatela - 2999 zł, czyniąc ten sprzęt praktycznie niemożliwym do nabycia dla większości z nas, bywalców salonu, młodych, uczących się w szkołach dzieciaków... Możliwość zagrania w gry takie jak Tekken Tag Tournament, GTA 3 czy obejrzenia filmu DVD w wysokiej rozdzielczości można było w naszych oczach niemal porównać do lotów w kosmos organizowanych przez NASA. To była rewelacja i przełom. Mając wspaniałą, kochającą babcię, miałem szczęście. Także dlatego, że to babcia widząc moje i brata zamiłowanie do elektronicznej rozrywki kupiła nam PlayStation 2, dzięki czemu mogłem cieszyć się swoim egzemplarzem w domu o dowolnej porze dnia i nocy. Andrzej junior był bardzo życzliwy, chętnie pożyczał mi gry, dzięki temu miałem w co grać, wszystko, co miał w salonie, miałem i ja... Włącznie z kartą pamięci, na której mogłem zapisywać swoje osiągnięcia, aby je kontynuować dla postaci z Tekkena czy chociażby tras dla SSX (przypomnijmy: bez karty pamięci po wyłączeniu konsoli trzeba było później grać od nowa – red.)
W czasie szkoły średniej byłem już mocno wkręcony w granie. Pierwsze prawdziwe turnieje w Pro Evolution Soccer 6, na które jeździłem z kolegami po różnych miastach w Polsce dziś nazywalibyśmy e-sportem. Kilka mniejszych bądź większych sukcesów, świetnie spędzony czas i pasja, pasja i jeszcze raz pasja.
Po wyjeździe za granicę rozpocząłem kolejny etap fascynacji, którymi stały się gry FPS, a w szczególności jedna z nich: Call of Duty. Sporo rozegranych turniejów online, dwa oficjalne wicemistrzostwa Polski w organizacji ESL (Electronic Sport League - red.) sprawiły, że zostałem dostrzeżony jako uczestnik rozgrywek we wspomnianą jedną z flagowych gier wydawcy jakim jest światowy potentat Activision. Dzięki temu zaproponowano mi współpracę na rzecz tej legendarnej firmy - założonej w 1979 roku w Kalifornii.
Na potrzeby promocji serii gier Call of Duty, jak również innych gier i firm związanych z tym wydawcą, przez ostatnie kilka lat, zanim pandemia nie pozamykała nas w domach, organizowałem różne eventy związane z gamingiem. Można je podzielić na dwa rodzaje, najpierw te przedpremierowe: ekskluzywne, koncentrujące się tylko na danym tytule, z reguły poprzedzające premierę gry na kilka dni przed jej oficjalną prezentacją. Te są organizowane przez wydawcę według jego własnej wizji, mam na myśli miejsce, aranżację, projekt wszystko jest podporządkowane ścisłym wytycznym. Drugi rodzaj to zbiorowe pokazy typu Gamescom czy Paris Games Week, gdzie wydawca prezentuje swój tegoroczny tytuł, który konkuruje z grami innych wydawców. Często taki tytuł jest w fazie prac i mamy do czynienia z grą typu beta, która przyciąga tłumy ze względu na to, że jest ona pokazywana szerszej publice po raz pierwszy, można ją fizycznie przetestować czy podzielić się spostrzeżeniami. Dla mnie praca przy organizacji eventów to okazja bezpośrednich rozmów z producentami, programistami, których zasługą jest tworzenie jednych z najpopularniejszych gier wideo na świecie. Niekiedy ciężko w to uwierzyć, że mogę spotykać się z tak wybitnymi osobami z branży produkcji gier...
Dziś z racji pandemii większość imprez odbywa się online, wierzę, że ten niebywały stan w tym roku się skończy, a eventy na dobre znowu powrócą. Nie da się ich pominąć, zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem. Ostatnie trzy lata grałem w Warface na PS4, osiągając wraz z polskim klanem DSC pierwszą piątkę światowego rankingu, co było fajnym osiągnięciem, a plasując się bardzo wysoko w klasyfikacji indywidualnej zaowocowało moim transferem do najlepszego klanu grającego w tę grę.
W życiu zawodowym pracuję na lotnisku Heathrow London Terminal 3, dla australijskich linii lotniczych Qantas jako asystent menedżera. Moja praca polega na zarządzaniu 35 osobowym zespołem, w codziennych czynnościach związanych z wylotem pasażerów z Londynu do Australii. Moim aktualnym marzeniem jest zorganizowanie w Europie pierwszego "Gaming Lounge" - miejsca gdzie przed wylotem, można usiąść, zrelaksować się, ale przede wszystkim zagrać w gry wideo na lotnisku. Coś na podobieństwo odtworzonego retro salonu - muzeum w Elblągu, z różnicą lokacji i oferowanego sprzętu. Czy uda się tego dokonać? Tego nie wiem, z pewnością jest to żmudny proces, jednakże jak mawiają: kropla drąży skałę...czas pokaże.
Dzięki takiemu miejscu jak osiedlowy salon gier arcade przy ulicy Wyczółkowskiego w Elblągu zakiełkowała moja pasja, która z biegiem czasu narastała i jest nadal obecna, choć w mniejszym stopniu - z racji wieku i obowiązków związanych z wychowywaniem córki oraz innych powodów. Mając okazję chciałbym podziękować Andrzejowi Krawczyńskiemu, bez którego nie pisałbym tych słów, że dał mi możliwość bycia częścią stworzonego przez niego środowiska elbląskich graczy arcade, dzięki któremu znalazłem się w miejscu, w którym zawsze chciałem być w realizacji swojej dziecięcej pasji.
W szczególny sposób chciałbym podziękować mojej nieżyjącej niestety babci - która umożliwiła kontynuowanie pasji poprzez zakup sprzętu, żonie Oldze za nieziemską cierpliwość dla mojego hobby, bratu Dawidowi (Jade) za codzienną rywalizację w Pro Evolution Soccer aż do osiągnięcia tytułu Mistrza Polski, Rysiowi za bieżące dostawy gier, Marcinowi Bule - za sesje na chacie w "Mortala" i wszystko inne przed szkołą, a także Koniowi, Hryckom, Sumo, Kaszy, Paście oraz wielu innym... Chciałbym też pozdrowić wszystkich, którzy byli stałymi bywalcami naszego salonu, mimo tego, że nie ze wszystkimi miałem dobry kontakt, ale fakt, że bywali tam tak często jak ja, świadczył o podobnym zamiłowaniu do grania - a to nas łączyło i najprawdopodobniej mimo tego, że wielu z nas los rozproszył na różnych kontynentach nadal łączy jedna pasja zaszczepiona w elbląskim salonie gier wideo pod koniec lat 90'.
Dla elbląskiego muzeum gier wideo luty to szczególny miesiąc pamięci o jubileuszu urodzin patrona, w tym roku 76., Andrzeja Krawczyńskiego seniora (1946-2016), który w latach 1980-1984 jako niezależny konstruktor zbudował pierwsze polskie gry telewizyjne, a do jednej z nich w 1984 roku skonstruował pierwszą polską manetkę (do gry), zwaną popularnie joystickiem.
- Z okazji niezwykłego jubileuszu składam hołd swojemu tacie, najwspanialszemu jakiego można zapragnąć i wymarzyć – mówi Andrzej Krawczyński. - Dziękuję mu za wszystko, czego mnie nauczył, za to, jak wraz z mamą wychował, dziękuję za najniezwyklejszy prezent jaki mi podarował w wieku przedszkolnym: blisko 2-metrowy latawiec z kilkumetrowym ogonem, który wznosił się nad ulicą Gdyńską w Elblągu na długość całej szpuli dratwy, gdyż wyżej już nie mógł... Dziękuję. Oddaję mu również hołd jako elektrotechnikowi, bez wątpienia należącemu do branżowej awangardy lat 70. i 80. minionego wieku. A uwadze Czytelników polecam artykuł Michała Miśko z portalu www.geekweb.pl jak również artykuł w portElu poświęcony życiu zawodowemu Andrzeja seniora - mówi Andrzej junior.
Artykuł ukazał się na łamach gazety internetowej portEl.pl
Autorzy:
Andrzej Krawczyński
Tomasz Bil
Media Społecznościowe